środa, 31 grudnia 2008

2008 - 2009 !



Z szybkim upływem czasu należy walczyć prędkim korzystaniem z niego, i śpiesznie czerpać niby z rwącego potoku, który nie będzie płynął wiecznie.

Seneka

niedziela, 21 grudnia 2008

Janusz, nie wiesz, czy Jolka miała kiedyś konia?


Powiedzmy, że facetowi imieniem Stefan podoba się kobieta... nazwijmy ją Jolka. Zaprasza ją do kina. Ona się zgadza, spędzają razem miły wieczór. Kilka dni później proponuje jej obiad w restauracji i znów oboje są zadowoleni. Zaczynają się spotykać regularnie i żadne z nich niewiduje się z nikim innym. Aż któregoś wieczoru w samochodzie, Jolka zauważa:

- A wiesz, że dziś mija dokładnie sześć miesięcy odkąd się spotykamy?

W samochodzie zapada cisza. Dla Jolki wydaje się ona strasznie głośna.

Dziewczyna myśli: "Kurcze, może nie powinnam była tego mówić. Może on nie czuje się dobrze w naszym związku. Może sądzi, że próbuję na nim wymusić jakieś zobowiązania, których on nie chce, albo na które nie jest jeszcze gotowy".

A Stefan myśli: "O rany. Sześć miesięcy".

Jolka myśli: "A tak w sumie to i ja sama nie jestem pewna, czy chcę takiego związku. Czasami chciałabym mieć więcej przestrzeni, więcej czasu, żebym mogła przemyśleć, co chcę dalej zrobić z tym związkiem.
Czy ja naprawdę chcę, żebyśmy posuwali się dalej...? W zasadzie... doczego my dążymy? Czy tylko będziemy się nadal spotykać na tym poziomie intymności? Czy może zmierzamy ku małżeństwu? Ku dzieciom ? Ku spędzeniu
ze sobą całego życia ? Czy ja jestem już na to gotowa ? Czy ja go właściwie w ogóle znam ?"

A Stefan myśli: "... czyli... to był... zobaczmy... czerwiec, kiedy zaczęliśmy się umawiać, zaraz po tym, jak odebrałem ten
samochód, a to znaczy... spójrzmy na licznik... Cholera, już dawno powinienem zmienić olej!"

A Jolka myśli: "Jest zmartwiony. Widzę to po jego minie. Może to jest zupełnie inaczej ? Może on oczekuje czegoś więcej - większej intymności, większego zaangażowania... Może on wyczuł - jeszcze zanim sama to sobie uświadomiłam - moją rezerwę. Tak, to musi być to. To dlatego on tak niechętnie mówi o swoich uczuciach. Boi się odrzucenia."

A Stefan myśli: "I muszą jeszcze raz sprawdzić pasek klinowy. Cokolwiek te barany z warsztatu mówią, on nadal nie działa dobrze. Zwalają winę na mrozy. Jakie mrozy? Jest 8 stopni, a ten silnik pracuje jak stara śmieciara! A ja głupi jeszcze zapłaciłem tym niekompetentnym złodziejom 6 stówek."

A Jolka myśli: "Jest zły. Nie winię go. Też bym była na jego miejscu zła. No - to moja wina, kazać mu przez to przechodzić, ale nic nie poradzę na to, co czuję. Po prostu nie jestem pewna..."

A Stefan myśli: "Pewnie powiedzą, że gwarancja tego nie obejmuje. To właśnie powiedzą.... Chamy."

A Jolka myśli: "Może jestem po prostu idealistką, czekającą na rycerza na białym koniu, kiedy siedzę obok wspaniałego mężczyzny, z którym lubię być, na którym naprawdę mi zależy, któremu chyba także zależy na mnie.
Mężczyzny, który cierpi z powodu mojej egoistycznej, dziecinnej, romantycznej fantazji."

A Stefan myśli: "Gwarancja! Ja im dam gwarancję! Powiem, żeby ją sobie wsadzili w d...... Ja chcę mieć sprawny wóz"

- Stefan - odzywa się Jolka.

- Co? - pyta Stefan, wyrwany niespodziewanie z zamyślenia.

- Nie dręcz się już tak - kontynuuje Jolka, a jej oczy zaczynają napełniać się łzami. Może nigdy nie powinnam... Czuję się tak...
(załamuje się i zaczyna szlochać)

- Ale co? - dopytuje się Stefan

- Jestem taka głupia... Wiem, że nie ma rycerza. Naprawdę wiem. To głupie. Nie ma rycerza i nie ma konia....

- Nie ma konia? - pyta zdziwiony Stefan

- Myślisz, ze jestem głupia, prawda ? - pyta Jolka.

- Nie! - odpowiada Stefan, szczęśliwy, że wreszcie zna prawidłową (chyba) odpowiedź na jej pytanie.

- Ja tylko... Ja tylko po prostu... Potrzebuję trochę czasu...

(następuje 15-sekundowa cisza, podczas której Stefan, myśląc najszybciej jak potrafi, próbuje znaleźć bezpieczną odpowiedź. W końcu trafia na jedną, która wydaje mu się niezła)
- Tak. - mówi.

Jolka, głęboko wzruszona, dotyka jego dłoni.

- Och, Stefan, naprawdę tak czujesz? - pyta.

- Jak? - odpowiada pytaniem Stefan.

- No, o tym czasie... - wyjaśnia Jolka.

- Nnnoo... Tak.

(Jolka odwraca się ku niemu i patrzy mu głęboko w oczy, sprawiając, że Stefan zaczyna się czuć bardzo nieswojo I obawiać, co też ona może teraz powiedzieć, zwłaszcza, jeśli dotyczy to konia.... W końcu Jolka przemawia)

- Dziękuje ci, Stefan.

- To ja dziękuję - odpowiada z ulgą mężczyzna. Potem odwozi ją do domu, gdzie rozdarta, umęczona dusza chlipie w poduszkę aż do świtu, podczas gdy Stefan wraca do siebie, otwiera paczkę chipsów, włącza telewizor i natychmiast pochłania go powtórka meczu tenisowego między dwoma Szwedami, o których nigdy wcześniej nie słyszał. Cichy głos w jego głowie podpowiada mu, że w samochodzie wydarzyło się dziś coś ważnego, ale Stefan jest pewny, że nigdy nie zrozumie co, więc stwierdza, że lepiej wcale o tym nie myśleć (tę samą taktykę stosuje w stosunku do wielu tematów - np. głodu na świecie).

Następnego dnia Jolka zadzwoni do swej najbliższej przyjaciółki, może do dwóch i przez sześć godzin będą omawiać tę sytuację. Drobiazgowo analizują wszystko, co ona powiedziała i wszystko, co on powiedział, po raz pierwszy, drugi i n-ty, interpretując każde słowo, każdą minę i każdy gest, szukając niuansów znaczeń, rozważając każdą możliwość...
Będą o tym dyskutować, przez tygodnie, może przez miesiące, nie osiągając żadnej konkluzji, ale także wcale się tym nie nudząc. W tym samym czasie, Stefan, pijąc piwo ze wspólnym przyjacielem jego i Jolki, zastanowi sie i zapyta:

- Janusz, nie wiesz, czy Jolka miała kiedyś konia?

(...zaczerpnięte z zasobów internetu...)

 

sobota, 20 grudnia 2008

Samo życie ;)


Podczas wizyty w szpitalu psychiatrycznym gość pyta ordynatora jakie kryteria stosują, aby zdecydować czy ktoś powinien zostać zamknięty w zakładzie czy nie.
Ordynator odpowiedział:
- Napełniamy wannę, a potem dajemy tej osobie łyżeczkę do herbaty, kubek i wiadro i prosimy, aby opróżnił wannę.
- Aha, rozumiem - powiedział gość - normalna osoba użyje wiadra, bo jest większe niż łyżeczka czy kubek.
- Nie - powiedział ordynator- normalna osoba pociągnęłaby za korek. Chce pan pokój z widokiem czy bez?


Ja poproszę z widokiem ... ;)

wtorek, 2 grudnia 2008

Wiersz...


Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają
i muszą się spotkać aby się ominąć
bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało

są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło

bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają-to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami

można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem.

Jan Twardowski


Ten wiersz chodzi za mną już od kilku dobrych miesięcy , wpadam na niego niemal codziennie przeglądając internet ...

Jest jak przesłanie , jak list wysłany przez mojego anioła ,
zatem czytam i za każdym razem rozumiem coraz więcej ...